sobota, 16 lipca 2011

Kiedy korekta spadkowa przerodzi się w nowy trend?

Na stronie Parkietu [1] można trafić na bardzo ciekawy artykuł z którym zgadzam się w zupełności i jest trochę odbiciem moich przemyśleń. Artykuł traktuje o obecnej sytuacji na rynku.

Zapraszam do lektury.

Kiedy korekta spadkowa przerodzi się w nowy trend?
Tomasz Hońdo 16-07-2011, ostatnia aktualizacja 16-07-2011 02:47

„Kupuj, gdy leje się krew”, a może „nie łap spadającego noża” – które z tych znanych giełdowych powiedzeń potraktować jako wskazówkę w trakcie trwającej fali spadkowej? Kiedy niejasne jest, czy gospodarka na dobre weszła już w fazę spowolnienia wzrostu, podpowiedzi warto poszukać w analizie technicznej. Kluczowe dla oceny sytuacji są poziomy wsparcia na wykresach indeksów





Chociaż czas trwania korekty spadkowej na warszawskim parkiecie coraz bardziej przerasta oczekiwania (rekord hossy ostatni raz został ustanowiony jeszcze w kwietniu), to wcale nie jest to jeszcze najbardziej dotkliwa fala przeceny w trakcie tendencji wzrostowej rozpoczętej w lutym 2009 r. Dla porównania – korekta między kwietniem i lipcem 2010 r. pogrążyła WIG20 o 13 proc. (obecnie zniżka wynosi dotąd mniej niż 10 proc.). Parę miesięcy później okazało się, że sprawdziło się stare giełdowe powiedzenie „kupuj, gdy leje się krew”. Ktoś, komu udało się wstrzelić z zakupami akcji w okolice punktu kulminacyjnego korekty, do połowy listopada zarobił ok. 20 proc. Późną jesienią już mało kto pamiętał wiosenną przecenę.

Przejściowe czynniki?

Zwolennicy powtórki takiego scenariusza przekonują, że u źródła niepokojów leżą czynniki, które z niewielkim prawdopodobieństwem mogą urosnąć do takich rozmiarów, by wywołać poważną bessę na giełdach. Czy niepokoje dotyczące kryzysu zadłużenia mogą na dobre podkopać fundamenty długoterminowej hossy, skoro nie dotyczą trzonu strefy euro, np. Niemiec? Gospodarka naszych zachodnich sąsiadów trzyma się mocno. Co prawda niemieckie i francuskie banki mają w portfelach obligacje zadłużonych krajów, ale można zakładać, że europejskie władze są bardzo zdeterminowane, by uniknąć powtórki paniki bankowej z jesieni 2008 r.

Niejasne perspektywy gospodarcze

Pesymiści odpowiedzą na to, że kłopoty z zadłużeniem nie są jedynym czynnikiem podkopującym optymizm wśród inwestorów. Jeszcze ważniejszą kwestią są obawy przed kontynuacją osłabienia koniunktury gospodarczej. Pierwsza połowa roku przyniosła pod tym względem sporo rozczarowań. Gdyby ten niekorzystny trend miał się utrzymać, to nawet ustabilizowanie sytuacji w strefie euro niewiele by tu pomogło. Tyle tylko, że nie ma gwarancji, że do takiej kontynuacji dojdzie. Pesymistów mógł np. zaskoczyć ostatni odczyt indeksu wskaźników wyprzedzających OECD dla naszego kraju. Indeks nieoczekiwanie urósł, prognozując poprawę koniunktury gospodarczej. Zostały drastycznie zrewidowane w górę odczyty z poprzednich dwóch miesięcy (spadek zamienił się na brak zmian). To oddaje wyjątkowo duży stopień niepewności co do koniunktury gospodarczej, z jakim mamy teraz do czynienia. Pojawia się możliwość, że argumenty zaczną stopniowo tracić zwolennicy tezy o kontynuacji osłabienia gospodarczego widocznego w pierwszym półroczu.

Wyceny – ani wysokie, ani niskie

Sprawy wcale nie wyjaśnia przyjrzenie się czysto rynkowej kwestii, jaką jest poziom wycen. Argumenty znaleźć mogą zarówno optymiści, jak i pesymiści. Wskaźnik cena/wartość księgowa dla WIG20 (według danych Bloomberga) wynosi 1,52. Optymiści mogą przekonywać, że to niedużo, bo u szczytu poprzedniej hossy cztery lata temu wskaźnik przekraczał astronomiczny poziom 2,80. A skoro nie ma oznak silnego przewartościowania, to trend wzrostowy może być spokojnie kontynuowany. Tym bardziej że mimo stopniowej zwyżki kursów wskaźnik od jesieni 2009 r. praktycznie stoi w miejscu (czyli akcje drożeją w ujęciu nominalnym, ale relatywnie wcale nie stają się mniej atrakcyjne, innymi słowy – zwyżka notowań jest uzasadniona przez rzeczywistą poprawę fundamentów). Pesymiści odpowiedzą na to, że akcje nie są może bardzo drogie, ale i tak dużo droższe niż u dna bessy z lutego 2009 r. – wówczas wskaźnik C/WK wynosił zaledwie 0,90. Trudno więc zakładać, że akcje są na tyle tanie, by w razie niepomyślnego rozwoju wydarzeń nie stały się jeszcze tańsze.

Jak w tym gąszczu sprzecznych argumentów odnaleźć trafną wskazówkę co do sposobu postępowania? Rozwiązaniem wydaje się analiza techniczna, która w odróżnieniu np. od spekulacji na temat dalszych losów kryzysu zadłużenia czy perspektyw wzrostu gospodarczego ma bezpośrednie odniesienie do tego, co rzeczywiście dzieje się na rynku.

Ponieważ rozważamy losy rynku akcji nie w czasie kilku tygodni, lecz przynajmniej kilku miesięcy, to analiza powinna odpowiedzieć na pytanie, jakie warunki musiałyby być spełnione, by należało uznać, że fala spadkowa trwająca od kwietnia przestaje być zwykłą korektą i staje się zmianą trendu na zniżkowy.

2600–2641 pkt dla indeksu tuzów...

Dla WIG20 wsparciem o takim długoterminowym znaczeniu wydaje się strefa 2600–2641 pkt. Na barierę tę składają się następujące elementy: dołek z lutego (2641), dołek z listopada 2010 r. (2611) w przybliżeniu pokrywający się z pełniącym funkcję wsparcia szczytem z kwietnia roku 2010. (2604) oraz okrągły poziom 2600 pkt. Dopóki WIG20 znajduje się powyżej tych wsparć, można zakładać, że mamy do czynienia jedynie z przejściową korektą. W tej sytuacji wręcz uzasadnione jest twierdzenie, że w razie zbliżenia się indeksu do tej strefy ciekawym pomysłem będzie akumulowanie akcji pod kątem możliwego trwałego odbicia i zakończenia korekty.

... i ok. 11 tys. pkt dla sWIG80

O ile w wypadku WIG20 można by zarzucać, że traktowanie wspomnianej strefy wsparcia jako kluczowej dla losów hossy ma w sobie sporą dawkę uznaniowości (jako kryterium przyjęliśmy np. to, że po sforsowaniu tej bariery WIG20 znalazłby się najniżej od co najmniej 10 miesięcy, a coś takiego jeszcze nie wydarzyło się w trakcie obecnej hossy, podobnie było też w trakcie rynku byka trwającego od wiosny 2003 r. do 2007 r.), to sprawa przedstawia się jednoznacznie w wypadku gromadzącego głównie małe spółki indeksu sWIG80. Tutaj rzut oka na wykres pozwala szybko wskazać okolicę 11 tys. pkt jako kluczowe wsparcie, wyznaczone przez całą serię minimów trendu bocznego, w jakim indeks tkwi już od jesieni 2009 r. W razie pęknięcia tej bariery trudno byłoby mieć jeszcze wątpliwości, że ów trend boczny zmienia się na spadkowy (sWIG80 znalazłby się najniżej od sierpnia 2009 r.).

W piątek kojarzony z małymi firmami indeks zaatakował na razie dołek z listopada 2010 r. (11641 pkt), który jest ostatnim bastionem byków na drodze do wspomnianej kluczowej bariery.

Wskazówką na temat losów koniunktury są wykresy indeksów giełd światowych. Ani rynki wschodzące, ani rozwinięte nie wykazują na razie symptomów wejścia w trendy spadkowe. Indeks MSCI Emerging Markets pozostaje w konsolidacji blisko szczytów hossy, amerykański S&P 500 dopiero zaczął korygować silną zwyżkę z początku lipca, niemiecki DAX uparcie utrzymuje się powyżej psychologicznej bariery 7 tys. pkt.
PARKIET


[1] http://www.parkiet.com/artykul/1074906_Kiedy-korekta-spadkowa-przerodzi-sie-w-nowy-trend-.html

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...